piątek, 7 czerwca 2019

prolog

Ogromne kule deszczu uderzają o przeżyty beton tuż przed stopami Hermiony. Błysk burzy rozjaśnia niebo. Raz, liczy. Po trzech sekundach rozlega się grzmot; tak potężny, że dziewczynie wydaje się, że pod palcami czuje rozchodzącą się elektryczność. 
Boi się burzy, choć ciężko jej się do tego przyznać. Jest dla niej przerażająca i oszałamiająca zarazem. Kiedy błysk po raz kolejny rozjaśnia niebo nad upiornym Londynem, Hermiona otwiera oczy. Grzeszny Londyn przeszyty rentgenem. Tak jakby pod wpływem tego zjawiska wszystkie haniebne czyny zostały odkryte. Nagie. Nagi Londyn. Trzask rozlega się po pięciu sekundach.
Czasami, w dni takie jak te dziewczyna żałuje, że grom nie uderza bliżej. Widziała go. Był daleko, zdecydowanie zbyt daleko, by jej sięgnąć. Chciałaby poczuć go na sobie, razem z najgorszym możliwym skutkiem tego zdarzenia. Czuje się tak staro; jakby przeżyła już wszystkie najlepsze chwile w swoim życiu; jakby przed nią było jedynie cierpienie. Hermiona Granger ukończyła przed ośmioma miesiącami dwadzieścia dwa lata i myśli o tym, że ma dość życia. Przełyka ślinę, nienaturalnie głośno, jednak niezbyt głośno, żeby obudzić towarzysza.
Po myślach takich jak ta, jest jej wstyd.
Przecież są ludzie, którzy mają gorzej. Są ludzie, których męczy śmiertelna choroba. Którzy czują nad sobą widmo śmierci.
A ona jest bezdomna. Pff.
Od koniuszków palców u stóp po samą głowę przechodzi ją dreszcz. Nie jest brutalny, wywołany adrenaliną – taki, jakiego mogą doświadczyć sportowcy ekstremalni. To dreszcz jakiego wielokrotnie wcześniej sama mogła już doświadczyć. Jeden z tych, które są wzbudzane przez strach i nieszczęście.
Dementorzy, myśli. Gdyby nie to, że jest środek nocy, a wokół nich szaleje burza, już dawno miałaby zapakowany plecak. Prawdopodobnie w ciągu następnych trzech minut wyskakiwałaby przez pobliskie okno i uciekała, gdzie pieprz rośnie.
Nic się nie stanie, jeśli poczekają do jutra. Nic się nie stanie. Obecność Dementorów wskazuje na działalność Śmierciożerców, ale to jest jedynie akcja zwiadowcza. Aurorzy pojawią się dopiero po paru dniach, żeby wyjaśnić sprawę do końca. Ha! Hermiona jest z siebie dumna, jak delikatnie to ujęła. Mówiąc wprost: aurorzy dokonają egzekucji w ciągu następnych siedemdziesięciu dwóch godzin, ale nie wcześniej niż trzydzieści. 
Dziewczyna rusza delikatnie stopami na boki. Słyszy trzeszczące stawy. Zaraz poczuje porywisty chłód w kościach. Ma tak bardzo często. Po zmrożeniu nastąpi niemoc; będzie czuła ból, którego nie sposób jest się pozbyć. Przeziębienie przychodzi do niej średnio raz na pół roku. 
Jutro będzie lepiej. Lepiej, powtarza, jakby miało to sprawić, że życzenie się spełni. Już nawet nie jest pewna czy wie, co to słowo oznacza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz